|
Pierwsze ofiary II wojny światowej w Żyrardowie. Naloty na miasto i okolice, oraz walki z Niemcami w Kamionie. Pierwsze ofiary II wojny światowej w Żyrardowie. Naloty na miasto i okolice, oraz walki z Niemcami w Kamionie.
II wojna światowa rozpoczęła się w piątek nad ranem, 1 września 1939 r., 86 lat temu, gdy wojska III Rzeszy Niemieckiej oraz zależnej od niej Republiki Słowacji, dokonały agresji na II Rzeczpospolitą Polską.
Już następnego dnia od ran odniesionych podczas nalotów w okolicy Żyrardowa zmarł zaledwie 15-letni Kazimierz Krawczyk. 2 września nad naszym miastem widać było ogromne ilości niemieckich samolotów zmierzających w kierunku Warszawy, by zbombardować polską stolicę. Paweł Hulka-Laskowski wspomina w książce pt. Księżyc nad Cieszynem: „przeciągły szum setek samolotów czy może tysięcy”.
W następnych dniach było tylko gorzej. 3 września niemieccy piloci zaczęli ostrzeliwać i bombardować Żyrardów. Hulka-Laskowski relacjonuje: „Syreny wyją niemal co chwila (…) nad Żyrardowem latają jakieś łobuziaki niemieckie i strzelają z karabinów maszynowych do kogo popadnie, nawet do mieszkań. Latają całkiem nisko i dobrze widać, że to smarkacze. Przyczaić się na takiego z karabinem i ustrzelić jak wściekłego psa! W Żyrardowie nie ma ani jednego żołnierza, ani jednego działka przeciwlotniczego, ale łobuz strzela do każdego przechodnia i ludzie muszą kryć się po domach. Wreszcie rzuca bomby na pocztę i magistrat, ale nie trafia, chociaż widać, jak lecąc nisko nad miastem, celuje w "obiekt wojskowy". Jedna bomba pada na duży dom mieszkalny naprzeciwko fabryki i zapala go, druga pada naprzeciwko poczty i wyrywa duży lej. Z całego gmachu magistrackiego powypadały szyby. Ludzie siedzą po piwnicach i przeklinają łobuzów. Kilka bomb pada w okolicach dworca kolejowego, jedna trafia w lokomotywę pociągu idącego od strony Skierniewic. Tor jest zatarasowany.
Boimy się podejść do okna, bo lotnicy niemieccy strzelają do okien. Gdy samoloty lecą nad nami, stajemy w sionce z dala od drzwi i okien, ale słyszymy warczenie samolotów niemieckich tuż nad głową i jadowity stuk pocisków karabinu maszynowego, uderzających w strzechę. Obrzydliwe uczucie bezradności wobec rozzuchwalonego młodocianego mordercy”.
Tego dnia od ran odniesionych podczas nalotów pod Międzyborowem zmarł 37-letni Stanisław Sujkowski. Nie mamy informacji ile osób zostało rannych w trakcie ataków z powietrza na nasze miasto i okolice w pierwszych dniach września 1939 r.
Kolejne dni nie przynosiły poprawy. „Ciągle te nękające naloty i alarmy”, kontynuuje Hulka. O dniu 6 września, gdy w Żyrardowie zginęły najmniej 3 osoby, napisał: „(...) Tuż przed nami zjeżdża z wyciem bombowiec niemiecki i siecze karabinem maszynowym strzechy spokojnych pracowitych ludzi. Kule spadają na dach jak ciężki grad. Bandyta niemiecki używa sobie ile wlezie (…) Trzeba przywykać do niebezpieczeństw, które będą wzrastały prawdopodobnie i będą trwały bardzo długo. "Stuki" zjeżdżają z wielkiej wysokości z potępieńczym wyciem, karabiny maszynowe trzaskają i plują śmiercią na nasze strzechy”.
Podobnie działo się na drogach wokół Żyrardowa, gdzie niemieccy piloci ostrzeliwali kolumny uchodźców. 8 września wzmaga się ostrzał naszego miasta z powietrza. Giną 4 osoby, wiele jest rannych. „(...) potworna "luftwafa" niemiecka szaleje. Bomby padają gęsto i blisko (…) Zapada zmierzch. Syreny odgwizdują alarm. Wychodzimy na podwórze. Czarne warkocze dymów płyną nad Żyrardowem. Płonie gorzelnia, tu i ówdzie jasnym płomieniem goreją domy robotnicze. Kobiety, dzieci, mężczyźni, młodzi i starzy suną długim sznurem z resztkami swego nędznego dobytku. Cały dorobek ich ubogiego życia pali się w tej chwili. Dorożki wiozą rannych do szpitala. Strażacy niosą na noszach zabitych. Do kostnicy”.
Do Żyrardowa prócz uchodźców z zachodu czy przemieszczających się oddziałów Wojska Polskiego, coraz częściej docierały odgłosy walk, toczących się w okolicy miasta. 10 września rozegrały się krwawe walki w Kamionie, odległym od naszego miasta o 18 km. Starli się tam z Niemcami między innymi żołnierze 28 dywizjonu artylerii ciężkiej pod dowództwem podpułkownika Władysława Bednarskiego, który został pochowany na żyrardowskim cmentarzu.
Żołnierze tej jednostki zostali zmobilizowani w nocy z 23 na 24 sierpnia i trzy dni później wyruszyli pociągiem z Dworca Wschodniego do Łask. Następnie brali udział w walkach z Niemcami nad Wartą oraz Widawą, a 5 września rozpoczęli odwrót w kierunku Warszawy. 10 września kilkudziesięciu żołnierzy 28 dywizjonu artylerii ciężkiej dotarło do miejscowości Kamion, gdzie zostali zaatakowani przez Niemców nadciągających od strony Skierniewic.
Jak wyglądały walki w Kamionie? Oddajmy głos naocznemu świadkowi, podchorążemu Gorczyczkowi:
„(...) Rano 10 września do dworu Kamion przyjechała bateria art. 28 p.a.p. za mostek na bocznej drodze. Jednak na skutek otrzymanego meldunku zawrócono z powrotem i zajęto pozycję na drugiej bocznej drodze. Nagle około godziny 13.00 na szosie głównej w odległości 500 – 600 metrów od zajmowanych pozycji pojawiły się 4 czołgi, 5 samochodów i 2 motocykle z żołnierzami niemieckimi w liczbie około 150 i zajęli pozycje w rowie koło szosy głównej. Następnie rozwinęli się w kierunku frontowym do baterii.
Nastąpiła walka. Żołnierze polscy otworzyli ogień z dział. Jako pierwsza otworzyła ogień armata kal. 105 strzelając ogniem odbitkowym na odległość 200 – 250 metrów. Już trzeci pocisk zniszczył czołg niemiecki. Wkrótce do walki włączyła się artyleria niemiecka. Podczas dalszej walki bateria uszkodziła drugi czołg i również samochód.
Ppłk Bednarski Władysław i pchor. Nocoń Zdzisław wezwali obsługę baterii w ilości 15 szeregowców i 15 – 16 podchorążych i oficerów. Razem stanowiło to siłę 30 bagnetów gotowych do ataku na białą broń. Rozwinęli się i przepuścili atak pod nieustannym ogniem nieprzyjaciela. Chcąc ratować sprzęt ppłk Bednarski z karabinem w dłoni poderwał kanonierów do walki. Zaskoczeni Niemcy porzucili uszkodzone 3 czołgi i uciekli. Podczas walki zabito 27 żołnierzy niemieckich.
Niestety, gdy na czele polskiego oddziału szedł ppłk Bednarski i pchor. Nocoń w trakcie wymiany ognia w rękę został ranny ppłk Bednarski, ale pomimo rany szedł dalej. Wtedy trafiony został w klatkę piersiową. Widząc to pchor. Nocoń doskoczył, wyjął swój osobisty opatrunek i zaczął opatrywać rękę pułkownika. W tym czasie między oddziałami nastąpiła silna wymiana ognia. W trakcie opatrywania rany pchor. Nocoń został trafiony czterema kulami na wysokości serca. Zgon nastąpił natychmiast w trakcie jak obejmował pułkownika i zakładał opatrunek.
Oddziały niemieckie zostały odparte. 28 dywizja wyruszyła do nakazanego rejonu Samice – Ruda. Kpt. Szczejko, pchor. Gorczyczki i dwóch szeregowych zabrali ciała pułkownika Bednarskiego i pchor. Noconia na cmentarz w Żyrardowie”.
Opis walk w Kamionie sporządził także Ludwik Głowacki w książce „Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939”:
„2 dywizjon 28 pułku artylerii lekkiej i 28 dywizjon artylerii ciężkiej znajdowały się we wsi Kamion. W chwili ich wymarszu do Samic ukazały się na szosie prowadzącej ze Skierniewic czołgi niemieckie, które na widok kolumny marszowej artylerii zatrzymały się i otworzyły z odległości 200 m morderczy ogień, powodując duże straty w ludziach i koniach. […]. Sytuacje opanował dowódca 28 dywizjonu artylerii ciężkiej, ppłk Władysław Bednarski, który dopadł do działa i przy pomocy nielicznej obsługi rozpoczął strzelać z ciężkiej haubicy. Zniszczył kilka czołgów niemieckich, a resztę zmusił do odwrotu. Sam poległ.”
Dwa dni później, 12 września 1939 r., doszło do starcia o Żyrardów, po którym rozpoczęła się, trwająca 64 długie miesiące, brutalna niemiecka okupacja.
(poniżej grafika autorstwa Bernarda Bucznego z książki "Księżyc nad Cieszynem")
Mateusz Waśkowski,
Historyk, Kustosz Muzeum Mazowsza Zachodniego w Żyrardowie.
Post pochodzi z profilu autora na FB - Echo Żyrardowskie.
|