Tragiczne wydarzenia II wojny światowej - 18 listopada 1943 r. Rozstrzelanie pod murem.
12 września 1939 r. do Żyrardowa wkroczyły wojska niemieckie rozpoczynając blisko 6 letni okres okupacji. Miasto zostało wyzwolone 16 stycznia 1945 r. Okres ten zapisał się na kartach historii miasta jako czas terroru wprowadzonego przez okupanta oraz bezkompromisowej walki i oporu mieszkańców. W Żyrardowie aktywnie działał ośrodek ZWZ AK o kryptonimie „Żaba”, jak i inne organizacje podziemne, które brały udział w akcjach zbrojnych, sabotażowo-dywersyjnych wymierzonych w okupacyjne władze. W okolicach Żyrardowa oddziały partyzanckie niejednokrotnie toczyły ciężkie walki z żołnierzami niemieckimi (np. bitwa pod Jaktorowem 29 września 1944)
Okupant na akty sabotażu i dywersji ze strony żyrardowskich oddziałów partyzanckich armii podziemnych odpowiadał krwawymi represjami, aresztowaniami i masowymi egzekucjami na pokaz w celu zastraszenia mieszkańców miasta. Największe fale aresztowań w Żyrardowie odbyła się w czerwcu i sierpniu 1943 r. Ponad tysiąc mieszkańców miasta zostało złapanych i wywiezionych.
Dnia 18 listopada 1943 r., w południe, pod murem fabrycznym Tkalni Żyrardowskich Zakładów Przemysłu Lniarskiego, odbyła się jedna z wielu w tym okresie, masowa egzekucja 24 Polaków. Od kul okupanta śmierć ponieśli żołnierze armii podziemnych i cywile. Do miejsca straceń z Pawiaka zostali dowiezieni odkrytym samochodem. W czasie transportu ulicą Słowackiego jeden z więźniów przewinął się przez boczną ściankę samochodu i uciekł między domy. Na ten fakt eskortujący Niemcy nie zareagowali, samochód się nie zatrzymał, ani nie zwolnił. Tak, więc jednemu z aresztowanych udało się uciec z „ramion śmierci” Ulica 1 maja i obecny Plac Jana Pawła II był licznie obstawiony przez Żandarmów, którzy skierowawszy lufy karabinów do góry, czujnie obserwowali otoczenie.
Po rozstawieniu więźniów pod murem rozstrzygnął się kulminacyjny punkt wydarzeń. Do rzędu ludzi pod murem, zakneblowanych gipsem, z rękoma zawiązanymi do tyłu, zostały oddane trzy salwy. Tych co jeszcze żyli, hitlerowcy dobijali strzałami z rewolwerów, przy ogólnym rozbawieniu niemieckich pielęgniarek z pobliskiego szpitala wojskowego. Ciała rozstrzelanych wrzucono do ciężarówki, która następnie odjechała w nieznanym kierunku. Krew pozostawioną przez poległych Żandarmi zasypali przygotowanym wcześniej piaskiem, a na murach miasta rozlepiono obwieszczenia („Bekanntmachung”) z nazwiskami rozstrzelanych i powodem wyroku śmierci.
Tragizm tamtych wydarzeń najdobitniej oddadzą słowa osób, które tam były i na własne oczy doświadczyły tej zbrodni.
Paweł Hulka-Laskowski
„Od ul. 1 Maja zajeżdża ciężarówka, z której żandarmi wysadzają nieszczęsne widma – żywe trupy. Gospodarni niemieccy oprawcy pozdzierali ze swoich ofiar porządne ubrania i odziali je w ohydne łachmany. Ręce spętane. Twarze zamaskowane czapkami z czarnego papieru. Usta zagipsowane. Nieszczęśliwi skazańcy stoją i czekają na miłosierną śmierć... W cisze listopadowego popołudnia pada nagle piorun salwy: jeden, dwie, trzy ...”
Jan Gmurek – wieloletni główny księgowy Zarządu Miejskiego m. Żyrardowa.
„Na początku listopada 1943 r. zostałem aresztowany przez żandarmów, których przyprowadził zdrajca Paprzycki... W przeddzień egzekucji polski naczelnik więzienia wezwał mnie do siebie, kazał się ubierać i natychmiast iść do domu. Na drugi dzień, 18 listopada, poszedłem do pracy.... Gdyby sekretarka spóźniła się o jeden dzień – byłbym rozstrzelany tak jak ci, których obserwowałem z okna narożnego pokoju na pierwszym piętrze Magistratu..., gdy ustawiono ich pod czerwonym murem z rękami związanymi do tyłu i ustami zakneblowanymi gipsem. Przywieziono ich odkryta ciężarówką od strony przejazdu kolejowego... Wśród więźniów dostrzegłem Maksia Gutowskiego, z którym siedziałem w jednej celi przez ponad tydzień. Za kilka minut rozległa się pierwsza salwa, a po pewnym czasie – druga. Kiedy doskoczyłem do okna, zobaczyłem po przeciwnej stronie makabryczny widok.
Pod murem na chodniku, w kałużach krwi leżało kilkanaście ciał. Tych, którzy się jeszcze ruszali dobijał z rewolweru jakiś gestapowiec albo SS-man. Towarzyszły temu głośne śmiechy i okrzyki pielęgniarek niemieckich z pobliskiego szpitala wojskowego...”
Na podstawie materiałów opracowanych przez Czesława Kalisiaka.
|