Diabeł polski w kulturze ludowej. maj - sierpień 2009.

 Jak to z tym diabłem polskim było.
Ma on już z „górą” 1000 lat, a może i więcej i od zawsze cieszy się w naszym kraju dużą sympatią, choć jak wiadomo, te „rogate paskudniki” niejednego przyzwoitego człowieka na manowce zwiodły i do piekła zapędziły a szkód i psikusów przez wieki liku porobiły. Na początku w ogóle go nie było. Nuże, więc rodzimi pomysłodawcy wzięli się do roboty i wymyślili takiego sobie zwykłego biesa. Pojawił się ni z tego, ni z owego na lednickich polach – postawny, krzepki – od razu się naszym praojcom spodobał. Korzyści z niego było ogromnie. Za rogi do sochy go przywiązywano, karczować kazano, zaś długi ogon zakończony potężnym chwostem służył Polanom za wiatrak w upalne dni. Nie musiał się bies męczyć, główkować, ludzi do złego namawiać, kusić, cyrografów krwią z ludźmi podpisywać. Lud był przecie pogański, więc wcześniej czy później i tak do piekła trafić musiał.
Dobre czasy się jednak rychło skończyły. Polan ochrzczono i diabły musiały wziąć się do piekielnej roboty i zbierać duszyczki do piekła. Pociły się te polskie diabliska przy tej robocie ogromnie, a stękały i narzekały, że Polanie już ich za pogan mają i jako niewierców poza granice wypędzają. Sytuacja wyglądał dość kiepsko. Urodzono więc w królestwie Lucypera, dla Polski rodzimego diabła stworzyć i do kraju naszych praojców wysłać, by w lud się wmieszał i własną ich bronią, swoistą przebiegłością na „właściwą” drogę ku piekłu skierować. Jak pomyślano tak też zrobiono i z polskiego chłopa Boruty, co z rozkazu króla szlachectwo otrzymał i Panem się stał na zamku w Łęczycy, a jako niegodziwy i okrutnik zasłynął dla swych dawnych współbraci, po śmierci diabeł się stał.
Po latach sławy iście szatańskiej począł Boruta z czasem swój lud z różnych opresji wybawiać i sprawiedliwość społeczną głosić. Naród polski nie jest pamiętliwy, więc szybko wybaczył mu dawne winy i wojewodą i panem wszystkich diabłów na Zamku w Łęczycy ostawił. Przez wieki całe rosły szeregi polskich diabłów, wrastały w lokalny koloryt. Każdy region czy zakątek kraju, każdy zamek, grota w Polsce ma swojego diabła lokatora, a ten sobie tylko przypisane imię.
Diabeł polski nie jest ani straszny, ani zły. Łatwo go udobruchać i przechytrzyć. A Polak wszystko potrafi, więc i swego diabła wokół palca owinąć może, by mu służył i był zawsze pomocny. Skoro mamy nasze czarty do różnych spraw i poruczeń, niech nam przeto w swoim diabelskim fachu dobrze służą. My zaś zdajmy sobie sprawę, co z ich strony spotkać może:
 
Psotniki. Nie zawsze zmagania diabła z człowiekiem są straszne. Często diabeł ogranicza się do igrania z rodzajem ludzkim, do psot i psikusów. Czasem zgubę ogonem przykryje, dziurę w worku zrobi, śpiochowi spać nie daje, pijanych w błocie wykąpie, dziewczyny przeglądające się nocą w lustrze  – przestraszy.
Pilnujące. Ponoć wiele jest diabelskich skarbów na świecie, a że zachłanność ludzka nie zna miary, muszą diabły strzec tego, co jest własnością piekieł. A że strzegą tych skarbów dobrze, więc mało ich trafia w ręce ludzi.
 Pijące. Ladaco i niecnoty mieszkające w browarach, piwiarniach i gorzelniach, czające się na dnie kufla, czy kielicha. Miody pitne i piwo diabełkowi od dawna warzyli, szlachtę i chłopstwo rozpijali. Bo wiadomo, że jak w czubie wino szumi, człek bierze się do bicia, a diabelstwo uciechę ma. Rozpustne. Nie jest diabelską sprawą cnotę zachwalać, ale do grzechu namawiać i na manowce ludzi wodzić. Strzała diabelskiego amora potrafi każdego ugodzić, bo diabeł ma dość cukru i grzech słodki czyni.
 Użytkowe. Te, co izbę pod nieobecność gospodarzy sprzątają, o zwierzynę domową dbają, strawy pozostawionej na ogniu pilnują. Jednak czujemy do diabła sympatię, jego wizerunek zdobi wiele przedmiotów codziennego użytku. Tym sposobem wszedł w nasze życie i zadomowił się w naszych mieszkaniach. Skąpy zbiera, diabeł worek szyje. Diabeł polski nie jest ani straszny, ani zły. Łatwo go udobruchać i przechytrzyć. A Polak wszystko potrafi, więc i swego diabła wokół palca owinąć może, by mu służył i był zawsze pomocny. Skoro mamy nasze czarty do róŜnych spraw i poruczeń, niech nam przeto w swoim diabelskim fachu dobrze służą. My zaś zdajmy sobie sprawę, co z ich strony spotkać może: Morskie. Długie rejsy morskie sprzyjają opowieścią, w których nie brakuje przygód z diabłami. Trudnej pracy rybaków także towarzyszą opowieści o diabelskich sprawkach, a szczególnie często pojawia się w nich zżyty z Kaszubami Purtek.
Patriotyczne. Wiele legend i klechd o diabłach powstało w okresie niewoli i zaborów ziem polskich i tym chyba należy tłumaczyć przypisywanie diabłom cech, tak bardzo potrzebnych społeczeństwu. Dla pokrzepienia serc lud nawet diabła wykorzystywał do walki z wrogiem. Ubrał diabła w kontusz szlachecki, dał mu karabelę do pasa, robiąc z niego patriotę i obrońcę sprawiedliwości społecznej.
Obrzędowe. Diabeł to stały uczestnik obrzędów, głównie karnawałowych. Dodaje im tajemniczości i uroku, dużo przy tym wesołości wokół czyniąc. 
Wymierzające sprawiedliwość. Na drodze do prawdy stoi wiele przeszkód. Kiedy zawodzi ludzka sprawiedliwość, kiedy sady i prawo nie dają zadośćuczynienia pokrzywdzonemu, zjawia się często sam diabeł, by złoczyńcy karę wymierzyć.

Nie taki diabeł straszny jak go malują.
Panu Bogu świeczkę, a diabłu dwie.


Kosmiczne. W dobie podboju kosmosu i diabeł musi zdobywać się na czyny na miarę czasu. Szybuje w pojazdach kosmicznych za człowiekiem, próbuje zdobyć przestrzenie, z których przed milionami lat został strącony.
Oszukujące. Kto mieczem wojuje od miecza ginie. Diabeł oszukuje ludzi, ale nierzadko sam zostaje oszukany. Jak Boruta Brzozowy, co karczmę całe lato rzekomo budować pomagał, aŜ okazało się, że to nie karczma a kościół.
Grające. Dla swoich sztuczek posługują się diabły także śpiewem i muzykowaniem. Ale zbyt piękne ono nie jest, bowiem anioły wymusiły na Panu Bogu, aby diabłom słuch zabrał. Złośliwi twierdzą, Ŝe dlatego głośnemu uderzeniu sprzyjają, bo jest hałaśliwe i głośne jak one.
Rozpustne. Nie jest diabelską sprawą cnotę zachwalać, ale do grzechu namawiać i na manowce ludzi wodzić. Strzała diabelskiego
amora potrafi kaŜdego ugodzić, bo diabeł ma dość cukru i grzech słodki czyni.

Żyją sobie diabełkowi od wieków wśród nas i w nas. Różne mają oblicza i różne imiona. Czasem pomagają, a kiedy indziej przeszkadzają. We wszystko próbują wsadzić swój nos, wszędzie zamieszać ogonem. A niech ich licho ...

Woda młynem, wiatr skrzydłami, a złą babą diabeł obraca.
Kto się na spółce dorobił, ten się z diabłem podzieli.
 

Dlaczego zdecydowałem się zbierać diabły? Urodziłem się i wychowałem w historycznym mieście Łęczycy, właśnie tam „Jeśli kamieniem rzucić, zaraz diabła trafisz”. I ja go tez znalazłem. Na całe moje ziemskie życie.
Matka, Babcie i Ciotki rozbudziły moje uwielbienie dla tych wspaniałych tworów mieszkających na zamku łęczyckim. Nigdy mnie diabłem nie straszyły. Jako mały dziesięcioletni chłopak lubiłem odwiedzać z rówieśnikami starą rezydencję Króla Kazimierza Wielkiego. Marzyłem, by z ruin wyszedł bohater moich dziecięcych legend i bajek, imć pan Boruta. Wychowany na tych opowiadaniach i zżyty z niesamowitymi przygodami Boruty polubiłem tę mistyczną postać. Przez całe Ŝycie był on dla mnie bohaterem pozytywnym, mimo że to diabeł. Z dziecięcego zauroczenia i przygód na zamku, zrodziła się ta niezwykła pasja do wszystkiego, co diabelskie. Jedno, czego żałuje, że tak na prawdę, nigdy w życiu diabła nie spotkałem i dlatego czasem robi mi się diabelnie smutno. A w ogóle na całą sprawę trzeba spojrzeć z przymrużeniem oka, bo w moim życiu diabeł porządnie zakręcił ogonem.        

    Wiktoryn Grąbczewski